Wszystko miało oczywiście wyglądać zupełnie inaczej.
Było jednak tak, jak to kiedyś powiedziała jedna rosyjska aktorka „staram się jak mogę, a mogę niewiele”.
Ja również się starałem, ale z tych moich starań niestety, niewiele wyszło.
Wyspy MEDES – Meda Gran, Meda Petita, Medallot, Carall Bernat, Tascons, niezamieszkałe „okruchy” skalne leżące kilkaset metrów od malowniczego katalońskiego miasteczka L’Estartit miały być przysłowiowym rajem dla nurków.
Usłyszałem o nich parę lat temu od Hiszpanów, których spotkałem przypadkowo (jak zwykle) w Chorwacji.
Pomyślałem sobie wówczas , to jest TO MIEJSCE, gdzie również warto pojechać i przekonać się na własne oczy ile jest w tym stwierdzeniu prawdy.
W natłoku bieżących zajęć zapomniałem jednak o tej rozmowie.
Moją pamięć odświeżył dopiero wiosną tego roku Marek, który kolejny wybierał się tam na nurkowania wraz ze swoimi kursantami
i kolegami z Torunia i Bydgoszczy.
Pomyślałem sobie czemu nie, tym bardziej, że była szansa połączyć „przyjemne z pożytecznym”.
W lipcu tego roku mój „szkolny” kolega Michał, jeden z najmłodszych, w latach 60, certyfikowanych przez CMAS instruktorów nurkowania w Polsce miał odbierać swój wymarzony jacht, katamaran „Privilege – 445”.
Mieliśmy spotkać się w stoczni we Francji, załadować na pokład zbierane miesiącami wyposażenie, sprawdzić wszystko , usunąć drobne usterki, zakupić niezbędne zaopatrzenie i popłynąć na Morze Śródziemne.
W planie było odwiedzenie Sardynii, Korsyki, Elby, a przede wszystkim wyspy Gilio, gdzie kilka lat temu nurkowałem i gdzie chciałem zanurkować raz jeszcze.
Nie muszę dodawać, że na pokład jachtu trafił cały niezbędny do nurkowania sprzęt, włącznie z doskonałą sprężarką firmy Bauer i czterema 12 litrowymi butlami.
Zgodnie z planem mieliśmy mieć wystarczająco dużo czasu, aby bez problemu po nurkowaniach u wybrzeży Włoch popłynąć, w drodze na Baleary, na Wyspy Medes leżące u wybrzeży Katalonii.
Niestety zbieg okoliczności (wakacje we Francji, opóźnienie dostawy kontenera, wymiana kabestanów na mocniejsze, kłopoty z kalibracją radaru itp., itd.) spowodowały, że nasze plany z braku czasu nie mogły być zrealizowane.
W rezultacie wyszło tak, że chyba jako jeden z niewielu naszych rodaków dotarłem na Wyspy Medes lecąc z zupełnie innego kierunku, czyli z południa, a nie z północy jak wszyscy.
No cóż, kula ziemska jest „okrągła”, jak mówią, a na dodatek wszystkie drogi prowadzą do „Rzymu”.
Wystartowałem więc z Las Palmas i poprzez Barcelonę , zatłoczonymi środkami transportu dotarłem wreszcie na umówione w L’Estartit spotkanie.
Nurkując w wielu miejscach na Świecie, spotykałem się z różną organizacją nurkowań, z różnymi sposobami zdobywania klientów, z różnym podejściem do „eksploatowanych” pozycji nurkowych.
To co zobaczyłem na miejscu bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.
Hotel, w którym zatrzymali się moi toruńscy koledzy okazał się obiektem wyspecjalizowanym w obsłudze dużych i bardzo dużych grup nurków.
Ponad 150 miejsc noclegowych w apartamentach i pokojach 2, 3 i 4 osobowych, duża restauracja, gdzie serwowane są posiłki w formie bufetu, dobrze zorganizowane miejsce do płukania, suszenia i przechowywania sprzętu, oraz dwie hotelowe jednostki pływające pozwalają każdemu znaleźć coś dostosowane do swoich potrzeb, umiejętności i kieszeni.
Na każdym z hotelowych stateczków, stojących w porcie, obok wielu
z innych centrów nurkowych, spokojnie mieści się nawet po 30 osób.
Prawie wszystkie centra nurkowe zlokalizowane w mieście, mimo że w jakiś sposób konkurują ze sobą, potrafiły się jednak dogadać
i zorganizowały na terenie portu doskonale wyposażoną obsługującą ich wszystkich spreżarkownię.
Butle ładowane są na bieżąco nie tylko powietrzem , ale i nitroxem. Nie ma więc najmniejszego problemu z czynnikiem oddechowym , niezależnie od ilości osób aktualnie wypływających na nurkowania.
Kilkaset naładowanych butli czeka zawsze na nabrzeżu w pobliżu cumujących jednostek w specjalnych pojemnikach i nigdy nie było takiej sytuacji żeby dla kogokolwiek brakło powietrza.
Na pokładach bywa nieco ciasno, szczególnie w weekendowe dni. Najciekawsze pozycje nurkowe znajdują się tylko kilkaset metrów od portu, nie ma więc czasu zastanawiać się nad lekkim zamieszaniem panującym na pokładzie.
Wszyscy w czasie drogi, trwa to od 10 do 20 min, zajęci są przygotowywaniem swojego sprzętu nurkowego.
Pierwsze wypłyniecie jest zwykle o godz. 9 rano, następne o 11, później o 14 i wreszcie o 16.
Jak znajdą się chętni to również nurkowania nocne są realizowane. Wypływa się zawsze na jedno nurkowanie. Można więc bardzo łatwo zaplanować sobie każdy dzień pobytu w najdrobniejszych szczegółach.
Ceny za jedno nurkowanie w rejonie Wysp (rezerwat przyrody) oscylują od 25 – 30 EUR. W cenę wliczona jest butla 12, lub 15 litrowa (do wyboru), balast, transport na pozycję nurkową i jak zachodzi taka potrzeba asysta DM, lub Instruktora.
Cena zawiera także obowiązkowy podatek w wysokości 4 EUR pobierany od każdego nurka za każde nurkowanie w rezerwacie.
Lista wszystkich nurkujących jest każdorazowo przed wypłynięciem przedstawiana w kapitanacie portu.
Osoby nienurkujące, w miarę wolnych miejsc, są zabierane na pokład bez dodatkowych opłat. Jest to bardzo miły gest ze strony miejscowych Centrów Nurkowych.
Pozycje nurkowe są doskonale opisane (do wglądu w recepcji),
a każdorazowe ich omówienie przed samym nurkowaniem nie pozostawia wątpliwości, gdzie i jak należy płynąć i co w trakcie nurkowania możemy zobaczyć.
Głębokości maksymalne sięgają 50 m, ale wszystko co najciekawsze „dzieje się” na głębokościach 25 –30 m i mniejszych.
Można więc bez problemu wybrać i dopasować miejsce nurkowe stosownie do swoich umiejętności , doświadczenia i aktualnego samopoczucia.
Nie polecam nurkowań w weekendy, szczególnie w tzw. wysokim sezonie. Lepiej te dni przeznaczyć na wycieczki po okolicy i odwiedzić, na przykład, wspaniałe Muzeum poświęcone Mistrzowi Salvatore Dali. Do miasta Figueres gdzie Muzeum się znajduje to
z L’Estartit tylko ok. 40km
Dawno nie widziałem pod wodą takich masowych „wycieczek”. Trzeba jednak przyznać, że poszczególne Centra Nurkowe nie wchodzą sobie w paradę, tak jak to ma miejsce np. w Egipcie, ale kotwiczą w odległości kilkuset metrów od siebie.
Wypływający po nurkowaniu nie mają więc problemu z powrotem do jednostki, z której rozpoczęli nurkowanie.
Wszystkie jednostki cumują do specjalnie przygotowanych kotwic, które na powierzchni oznakowane są bojami o różnych wielkościach, kolorach i kształtach.
Używanie własnych kotwic jest zabronione. Dotyczy to również wszystkich innych jednostek pływających, które wykupują zezwolenia na cumowanie w rezerwacie w kapitanacie portu.
Bogactwo Świata Podwodnego jest w tym miejscu niesamowite, porównywalne ze znacznie cieplejszymi wodami. Jest też znacznie bogatsze niż np. w Chorwacji.
Graniki zachowują się czasami jak psy idące na spacer ze swoim właścicielem. Przyzwyczajone do ciągłych odwiedzin są bardzo spokojne i praktycznie nie uciekają, gdy do nich podpływamy pozwalając na zrobienie doskonałych zdjęć nawet tym najmniej wprawnym.
Mureny, barakudy, ośmiornice i cała masa wszelkiego rybiego drobiazgu towarzyszy nam bez przerwy od powierzchni do samego dna.
Zaskakuje bogactwo różnokolorowych gorgonii „rosnących” na kilkudziesięciometrowych pionowych ścianach dopełnia całości.
Zachwycają podmorskie „łąki” pełne różnokolorowych korali, gąbek i innych osiadłych organizmów. Oczywiście całe to bogactwo kolorów mamy szansę dostrzec jedynie wtedy, gdy weźmiemy ze sobą odpowiedniej klasy i mocy latarkę.
Prądy praktycznie nie występują. Jeżeli z jakiegoś kierunku zbyt mocno wieje statki ustawiają się w zacisznych zatoczkach po przeciwnej stronie wysp.
Praktycznie więc, nie ma tutaj złej pogody uniemożliwiającej nurkowania.
Miasteczko podobne do wielu innych zlokalizowanych na wybrzeżu Costa Brava zapewnia liczne, typowe dla tej prowincji, rozrywki od wczesnego popołudnia do późnej nocy.
Do miasteczka L’Estartit „w dniu dzisiejszym”, można dotrzeć bez najmniejszego kłopotu.
Ja ze swego doświadczenia polecam lot czarterowym samolotem np
z Katowic do Girony za ok. 100EUR w obie strony. Z lotniska można na miejsce dojechać autobusem za kilka EUR, lub taksówką za ok. 70EUR. Wygodnie i stosunkowo tanio można również wynająć na lotnisku samochód.
Przedstawiona opcja jest porównywalna cenowo z jazdą własnym samochodem, ale zdecydowanie mniej męcząca.
Bardzo miło będę wspominał te wyspy i chętnie kiedyś tu jeszcze wrócę.
Może jachtem…? ale to już zupełnie inna historia….